Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/744

Ta strona została przepisana.

— Czy słyszycie, panowie! Mój brat powiada, że żadnych rozkazów nie dawał Bussemu.
— Tem lepiej — odezwał się Schomberg.
— Dlaczego lepiej?
— Bo nam Wasza królewska mość pozwoli z nim postąpić, jak nam się będzie podobało.
— Dobrzej dobrze, później zobaczymy, powiedział Henryk. — Panowie, polecam waszym staraniom mojego brata, pamiętajcie, że on pierwszym jest po mnie.
— Bądź spokojny, Najjaśniejszy panie — odrzekł Quelus z wyrazem, na który zadrżał książę — wiemy, co winniśmy Jego książęcej mości.
— Zegnam was — rzekł Henryk.
— Najjaśniejszy panie! — zawołał książę Andegaweński, strwożony oddaleniem się króla — więc naprawdę jestem uwięziony! jakto! nie wolno mi wychodzić, ani przyjmować moich przyjaciół?
Wspomnienie o jutrze przyszło mu na myśl, jutro albowiem, miał się widzieć z Gwizyuszom.
— Najjaśniejszy panie — mówił dalej — pozwól mi być przy sobie, wszak tam mogę być więźniem, tak samo jak gdzieindziej.
Właśnie król miał dać zezwolenie, gdy jego uwaga zwróconą została na osobę wysoką, która przy drzwiach wyciągała ręce i przeczącemi znakami odwodziła go, od tego kroku.