wyjeżdża do Anjou, ja także rozstanę się z Gertrudą.
Bussy uśmiechnął się.
— Kochasz ją zatem?
— Tak sądzę. Żebyś pan wiedział, jak ona mnie bije.
— I ty pozwalasz?
— Zmusiła mię, abym jej zrobił maść na wygubienie plam niebieskich.
— Zróbże tej maści jak najwięcej dla Schomberga.
— Dajmy mu pokój; niech on się sam obmyje.
— Powróćmy do pani de Monsoreau, albo raczej do Dyany de Meridor, bo sam wiesz...
— O! mój Boże!
— Kiedyż tam pojedziemy?
— Jak można najpóźniej.
— A to dla czego?
— Najprzód, w Paryżu jest książę Andegaweński, który się mięsza w sprawki, z jakich bez pańskiej nie wybrnie pomocy.
— Dalej?
— Dalej, pan de Monsoreau, który z łaski boskiej niczego się nie domyśla, gdy
by ciebie nie widział w Paryżu, mógłby mieć podejrzenie...
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/749
Ta strona została przepisana.