— Przyszedłem panie hrabio, jednę rzecz ci zaproponować.
— Mów panie Chicot — odrzekł Bussy nieco zdziwiony.
— Co mi dasz hrabio, jeśli ci zrobię przysługę?
— To zależy od jej ważności — odparł z lekceważeniem Bussy.
Gaskończyk zdawał się na to nie zważać.
— Panie — rzekł siadając i zakładając nogę na nogę, widzę, że mię siedzieć nawet prosić nie raczysz.
Bussy się zarumienił.
— Jest to początek nagrody, którą mam za moję przysługę otrzymać.
Bussy nic nie odpowiedział.
— Panie, czy znasz Ligę?
— Słyszałem o niej — odpowiedział Bussy, zaczynając zwracać uwagę na to, co mówił Chicot.
— Musisz zatem wiedzieć, że to jest chrześciański związek, w celu wytępienia braci naszych, hugonotów.
— Czy należysz do niej?
— Ja?
— Powiedz: tak, albo nie.
— Zadziwia mnie to pytanie.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/752
Ta strona została przepisana.