zapytał — nie wiedziałem, że w takiej żyją przyjaźni.
— Ciszej!... — rzekł Chicot z miną tajemniczą.
Następnie wziąwszy szachownicę w rękę, przechylił się ku uszom Aurilego.
— Przeprasza księcia — mówił — za małą sprzeczkę, jaką miał z nim wczoraj.
— Doprawdy?
— Król tego żądał; wszak wiesz jak teraz bracia dobrze są z sobą. Król nie mógł znieść uchybienia Quelusa i musiał się panicz upokorzyć.
— Doprawdy?
— A! panie Aurilly, mnie się zdaje, że w złotym wieku żyjemy; Luwr nie długo będzie Arkadyą, a obadwaj bracia „Arcades ambo”... A! przepraszam panie Aurilly, zawsze zapominam, że jesteś muzykiem.
Aurilly uśmiechnął się i wszedł do przedpokoju, tak mocno drzwi otwierając, że Chicot mógł się oczami z Quelusem rozmówić.
Quelus bardzo grzecznie pozdrowił Aurillego. Ulubieniec króla bawił się pięknem cackiem, nazwanem „bilboket“.
— Brawo! panie Quelus — rzekł Aurilly, widząc zręczność pierwszego.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/765
Ta strona została przepisana.