— Gdy do następnego pokoju wszedł Aurilly, ujrzał Epernona muskającego wąsy w zwierciadle; Maugiron zaś siedział przy oknie i wystrzygał nędzne figury.
Książę, bez szpady, siedział pomiędzy niemi.
— O!.. Boże!.. — zawołał muzyk — jakże się obchodzą z moim panem! — Pan Aurilly, jak mi się zdaje, dobrze wygląda — mówił Epernon, wciąż muskając wąsy.
— Aurilly — rzekł książę, pełen gniewu i boleści — czy nie zgadujesz, że jestem więźniem?
— Czyim?...
— Mojego brata. Jakżeś tego nie odgadł, widząc straż moję?...
Aurilly westchnął.
— A!.. gdybym był wiedział — rzekł.
— Byłbyś zapewne dla rozrywki księcia, przyniósł lutnię twoję; pamiętałem o tem i kazałem ją przynieść, W rzeczy samej, Chicot podał lutnię, a Quelus i Schomberg ziewnęli!...
— A cóż szachy? — zapytał d’Epernon.
— Aha! — rzekł Quelus.
— Laufer ocalił króla — odpowiedział Chicot.
— Panie Aurilly, dawaj sztylet, a bierz lutnię.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/767
Ta strona została przepisana.