przychylnych, a ty sam połączyłeś się z tymi, na których rachować mogę.
Monsoreau skłonił się.
— Gdzież mam się udać?... — zapytał.
— Czy mi go oddasz?... — cicho zapytał Chicot króla.
— Na co?
— Żebym mu odpłacił, co dla ciebie Henryku uczynił. Winieneś mi wynagrodzić trudy, jakie podjąłem będąc na dziwnej ceremonii podobnie okazałej, jaką nam obiecałeś wyprawić.
— A więc go weź.
— Miałem szczęście pytać Waszej królewskiej mości, gdzie mam sobie miejsce obrać?... — powtórnie zapytał hrabia.
— Sądziłem, żem ci odpowiedział. Gdzie ci się podoba, naprzykład, za krzesłem, gdzie właśnie umieszczam moich przyjaciół.
— Pójdź tutaj, wielki łowczy mówił Chicot ustępując panu de Monsoreau nieco miejsca, które dla siebie zachował. Hrabio, oto zwierzyna, ztąd wietrzyć ją można, patrzaj oto szewcy przechodzą, a za niemi garbarze. Przez Boga, jeżeli zgubisz ich trop, warto, aby ci nominacyę odebrać.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/772
Ta strona została przepisana.