Pan de Monsoreau zdawał się słuchać, w rzeczy samej, nic nie słyszał.
Spoglądał w około siebie niepewnemi oczyma, a o pomieszaniu jego Chicot uprzedził króla.
— Czy wiesz — rzekł — co twój łowczy wietrzy w tej chwili?
— Alboż poluje?
— Twojego brata Franciszka.
— Ale go nie widzi — odparł król z uśmiechem.
— I ja tak sądzę: myślę, że nawet nie wie gdzie się znajduje.
— Jabym się nie gniewał, gdyby trop stracił.
— Czekaj, czekaj, ja go na straconem stanowisku postawię. Powiadają, że wilk przewącha lisa. Zapytaj go o hrabinę.
— Na co?
— Zobaczysz.
— Panie hrabio — rzekł Henryk — co zrobiłeś z panią de Monsoreau? nie widzę jej pomiędzy damami.
Hrabia wzdrygnął się, jakby go wąż w piętę ukąsił.
Chicot podrapał się w nos i mrugnął okiem.
— Najjaśniejszy panie — odpowiedział — żona moja jest chorą, powietrze paryzkie jej nie
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/773
Ta strona została przepisana.