Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/775

Ta strona została przepisana.

potrząsł głową, jakby z czoła chmurę chciał zrzucić.
Chicot wypogodziwszy oblicze, rzekł z uprzejmym uśmiechem:
— Biedna hrabina, chyba w drodze z nudów skona.
— Mówiłem — odpowiedział Monsoreau — że pojechała z ojcem.
— Ojciec może być bardzo godny, ale nie koniecznie zdolny do zabawienia, szczęściem że...
— Co? — zapytał z żywością hrabia.
— Co, co? — odpowiedział Chicot.
— Co to znaczy: „szczęściem?
— Jakiżeś podejrzliwy, hrabio.
Hrabia wzniósł ramiona.
— Przebacz, Wielki łowczy, ale mówiiśmy przez skłócenia i proś króla, aby cię objaśnił, bo on wielki filolog.
— Tak — rzekł Henryk — co znaczy ten wyraz?...
— Jaki wyraz?...
— „Szczęściem.”
— Szczęściem, znaczy szczęście. Szczęściem, mówiąc, podziwiałem dobroć Boga; szczęściem, mówiłem, bo może w drodze hrabina spotka kogo ze znajomych, który będzie się starał zabawić ją. Wyobraź sobie, Henryczku, pięknego ry-