W rzeczy samej, książę mógł zniknąć nie wyjechawszy.
Kardynał opuścił miejsce, w którem się znajdował i przecisnął się do brata.
— Franciszku — rzekł mu do ucha — albo się mylę, albo nie jesteśmy bezpieczni. Wychodźmy, bo lud dziwaczny, wczoraj się srożył, dziś króla ubóstwia.
— Dobrze — odpowiedział Mayenne. Zaczekaj bracie, muszę zapewnić odwrót.
— Idź.
Kiedy król pierwszy podpisał akt, przygotowany przez pana Morvilliers — rzekł przez nos, tonem wesołym do Gwizyusza.
— Podpisz, mój kuzynku.
I podał mu pióro.
Następnie, wskazał miejsce końcem palca.
— Tu, tu, podemną. Teraz podaj kardynałowi i księciu Mayenne.
Lecz Mayenne był już na schodach, a kardynał w innym pokoju.
Król zauważył ich nieobecność.
— Zatem podaj pióro wielkiemu łowczemu. Książę podpisał, oznaczonej osobie podał pióro i zrobił poruszenie, aby się oddalić.
— Zaczekaj — rzekł król.
Kiedy Quelus dumnie pochwycił pióro z rąk
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/781
Ta strona została przepisana.