biorę na siebie. Słuchaj — rzekł półgłosem — znam napastników.
— Wasza książęca mość raczyłeś się o nich dowiedzieć?
— Widziałem ich.
— Jakim sposobem? — zapytał Bussy zdziwiony.
— Miałem interes przy bramie Ś-go Antoniego, spotkali mnie i o mało za ciebie nie zabili. Domyśliłem się, że to na ciebie rozbójniki czatują.
— I...
— Czy miałeś z sobą twojego pazia? — zapytał książę, chcąc zwrócić mowę na co innego.
— Nie — odrzekł Bussy — byłem sam, jak Wasza książęca mość.
— Ja byłem z Aurillym; a dla czegóż sam byłeś?
— Ponieważ chcę utrzymać opinię walecznego.
— I raniono cię? — zapytał książę.
— Nie chciałbym sprawiać im radości, ale porządne dostałem pchnięcie.
— A! zbrodniarze!... — zawołał książę — d’Aurilly dobrze mówił, że jakieś złe mają zamiary.
— Jakto, Wasza książęca mość widziałeś
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/79
Ta strona została przepisana.