Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/793

Ta strona została przepisana.

— Kogo?
— Króla.
— Króla pytać nie wolno.
— Tylko ten jeden na to jest sposób.
— Spróbuję; nie mogę zostać w niepewności.
Opuściwszy Chicota, a raczej idąc przed nim, skierował się ku gabinetowi króla.
Król dopiero co wyszedł.
— Gdzie król? — zapytał wielki łowczy — mam mu zdać rachunki z niektórych poleceń.
— U księcia Andegaweńskiego — odpowiedział zapytany.
— U księcia Andegaweńskiego! zatem książę nic umarł?
— Hm!... — mruknął gaskończyk — moje zdanie tem więcej waży.
Myśli łowczego tem bardziej się powikłały; pewny był bowiem, że książę nie opuścił Luwru. Zaciągnione wiadomości i ruch spostrzeżony, utwierdziły go w tem przekonaniu.
Mimo tego, nie wiedząc prawdziwych przyczyn nieobecności księcia, dziwił się jej nadzwyczaj.
Król, w rzeczy samej, był u księcia Andegaweńskiego, lecz ponieważ wielki łowczy mimo chęci dowiedzenia się, co się dzieje u księcia, nie