Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/798

Ta strona została przepisana.

— Ja biorę z sobą, Aurillego — rzekł Maugiron królowi do ucha.
Skoro dworzanie wyszli, król rzekł:
— Otóż jesteśmy sami.
— Czekałem tej chwili z niecierpliwością, Najjaśniejszy panie.
— I ja także, podoba ci się moja korona godny Eteoklesie? Za pomocą Ligi, chciałeś się na tron wdrapać!... hą! kazałeś się już namaszczać, abyś miał głowę do korony gotową!
— Niestety!... — mówił Franciszek czujący swoję winę, pozwól mi mówić, Najjaśniejszy panie.
— Na co? żebyś kłamał, albo mówił o rzeczach, które znam lepiej od ciebie; ale, nie, ty musisz kłamać, bo szczere wyznanie tylko śmierć pociągnęłoby za sobą. Będziesz i musisz kłamać, zatem ci wstydu oszczędzę.
— Mój bracie? dla czegóż mnie poisz zniewagą?
— Zatem ja kłamię. Mów że więc, słucham cię, jakim sposobem stałeś się przeniewiercą, albo raczej niezręcznym.
— Nie rozumiem; Wasza królewska mość uwziąłeś się mówić ze mną zagadkami?
— Zatem wszystko jasno wypowiem — zawołał Henryk głosem groźnym, który zabrzmiał