Ulubieńcy króla mieli słuszność sądząc, że książę nie będzie się kusił uciekać, zważając na przykre i trudne położenie.
Nie dla tego, aby mu odmawiali przebiegłości, dał jej albowiem dowody, w chwili kiedy przez trzy noce, w czasie świętego Bartłomieja, Małgorzata go przyjmowała.
Co chwila, blada postać księcia ukazywała się w oknie wychodzącem na okop Luwru.
Za fosą, ciągnął się placyk nie wielki, a za tym placem, widać było Sekwanę, lśniącą jak zwierciadło.
Z drugiej strony rzeki, piętrzył się olbrzym; to była wieża Nesle.
Książę Andegaweński z całą uwagą patrzył na zachód słońca; pilnie spoglądał na owe lekkie przejścia ze światła do ciemności.
Wzrok jego unosił się nad starym Paryżem, nad jego dachami, ozłoconemi ostatnim promykiem zachodzącego słońca i osrebrzonemi pierwszym promykiem księżyca; następnie uczuł ogarniającą go trwogę, widząc nad Luwrem zawieszoną chmurę ciemną.
Pomiędzy innemi słabościami, książę miał i tę, że lękał się piorunów i grzmotów.
W tej chwili, chciałby mieć przy sobie ulubieńców króla, chociażby mu i urągali.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/808
Ta strona została przepisana.