Dziesiąta wybiła.
Spodziewając się odwiedzin swoich strażników, schował drabinkę pod poduszkę krzesła i usiadł na niem.
W pięć minut, wszedł Maugiron w szlafroku, trzymając gołą szpadę pod pachą i stoczek w ręku.
Wchodząc do księcia, mówił do swoich przyjaciół.
— Niedźwiedź się wścieka, trzeba być ostrożnym, aby nie pożarł.
— Zuchwalec! — pomruknął książę.
— Zdaje mi się, że Wasza książęca mość do mnie mówiłeś? — dumnie zapytał Maugiron.
Książę powściągnął gniew, rozumując, że kłótnia może przeszkodzić ucieczce.
Odwrócił się tylko tyłem na krześle.
Maugiron, idąc za staremi podaniami, obejrzał prześcieradła i okna, zobaczył szybę stłuczoną, lecz sądził, że książę to zrobił.
— A co, żyjesz Maugiron? — zawołał Schomberg — kaślnij, abyśmy wiedzieli o tobie.
Książę trzaskał palcami z niecierpliwości.
— Mój niedźwiedź jest spokojny i łagodny.
Książę gorzko się uśmiechnął.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/812
Ta strona została przepisana.