Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/816

Ta strona została przepisana.

Chcąc poznać prawdę, książę przystąpił do okna; przez mgłę ujrzał trzy podłużne cienie przesuwające się przez rzekę; były to konie, a na nieb siedzieli ludzie.
— Dwóch ludzi.... to Bussy i jego wierny Haudouin.
— Straszna pokusa — mruknął książę — jeżeli zasadzka, to zręcznie ułożona.
Poszedł zajrzeć przez dziurkę od klucza; dwóch jego strażników spało, dwóch innych grali w szachy.
Zgasił światło.
Otworzył okno, wychylił się na balkon.
Przepaść, którą okiem zmierzył, była w ciemności jeszcze straszniejszą.
Cofnął się.
Powietrze i przestrzeń mają niewypowiedziany powab dla więźnia, dlatego, zdawało się Franciszkowi, gdy wracał do pokoju, że go coś dusi.
To uczucie tak mocno nim owładnęło, że czuł obrzydzenie życia i obojętność śmierci.
Zdziwił się, że odwaga mu powraca.
Korzystając z chwili zapału, porwał drabinkę, uczepia u balkonu, zatarasował drzwi, będąc przekonany, że aby się dostać do niego, najmniej dziesięciu minut będzie potrzeba.