Stary baron, odmłodniały o lat dwadzieścia,, siedząc prosto na swoim Jarnacu, zdawał się być jednym z owych starych mężów, ustawicznie nad żonami czuwających.
Nie myślimy opisywać długiej podróży.
Nie miała ona innych wypadków, jak wschód i zachód słońca.
Dyana niekiedy, gdy jasno księżyc świecił, wyskakiwała z łóżka, budziła ojca i wyjeżdżali o świcie, aby prędzej podróż ukończyć.
Niekiedy wyprzedziła ojca i służących, albo zatrzymywała się w tyle, chcąc za siebie popatrzeć.
A ilekroć ujrzała spokojnie pasące się bydło, albo czarną dzwonnicę oddalonego miasteczka, powracała strwożona.
Wtedy ojciec jej mówił:
— Nie lękaj się Dyano.
— Czego mam się lękać?
— Wszak patrzysz, czy nas pan de Monsoreau nie goni?
— A! prawda — odpowiedziała i spoglądała po za siebie.
Tak w bojaźni, nadziei i zwątpieniu ósmego dnia, nad wieczorem, przybyła Dyana do zamku Meridor, a na zwodzonym moście przyjęli ją państwo de Saint-Luc, zastępujący miejsce barona.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/824
Ta strona została przepisana.