Dla czterech obecnych osób zaczęło się życie, jakie Wirgiliusz, Longus i Teokryt opisują.
Baron i de Saint-Luc polowali od rana do wieczora; za niemi sunęli łucznicy.
Często psy aż głuszyły swojem gonieniem, a kiedy ta cała kalwakata przesuwała się około Joanny i Dyany, siedzących razem, przerywały rozmowy i przypatrywały się polowaniu.
— Opowiedz mi — mówiła Joanna — opowiedz mi wszystko, co ci się przytrafiło w tym grobie, bo byłaś dla nas umarłą rzeczywiście.
Patrzaj, jak się rozwija kwiecie i przysyła nam woń swoję. Patrzaj, jak promyk słońca igra z liśćmi. Czy czujesz jak powietrze jest lekkie? Opowiedz mi, opowiedz wszystko.
— Cóż ci powiem?
— Jeszcześ mi nic nie powiedziała. Zatem jesteś szczęśliwą? przecież to piękne oko okryte pomroką łez nie oznacza zadowolenia. Dyano, ty masz mi wiele do powiedzenia.
— Bynajmniej.
— Zatem jesteś szczęśliwa z panem de Monsoreau?
Dyana zadrżała.
— A widzisz!... — rzekła Joanna z wyrazem czułego wyrzutu.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/825
Ta strona została przepisana.