— Ukrywałeś? A! to doskonale — mówiła Joanna — opowiedz nam to panie Bussy.
— Że państwa nie spotkałem w drodze, to zupełnie wina nie moja, ja udałem się inną, wy zaś inną drogą. Wyście przyjechali przez Rambouillet; ja przez Chartres. Następnie, słuchaj i sądź czy twój biedny Bussy jest zakochany: nie śmiałem państwa dopędzać...
Wiedziałem, że Jarnac nie jest rozkochany i nie śpieszno mu do Meridor; twój ojciec pani, także nie miał powodu pośpiechu, bo był przy tobie. A także nie w obecności ojca, nie przy służących, chciałem cię widzieć, bo dużo kłopotów ciąży na mojej głowie, bo jechałem z przerwami, a nawet o głodzie.
— Biedaczek!... — rzekła Joanna — patrzaj jak schudł.
— Przybyłaś pani nakoniec — mówił dalej Bussy — a ja wziąłem mieszkanie na przedmieściu widziałem cię przejeżdżającą, skryty za zasłoną okna.
— Więc byłeś pan w Angres?... — zapytała Joanna.
— Byłem, ale nie pod mojem nazwiskiem. Wcale nie jestem Bussy; jestem kupcem podróżnym, przypatrz się mojej sukni, jest to kolor zwyczajny dla sukienników i złotników. Jak bądź, tak bądź, dosyć, że mnie nie poznano.
— Przez dwa dni pobytu nie poznano
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/833
Ta strona została przepisana.