pięknego Bussy! temu nikt nie uwierzy na dworze.
— Mów dalej hrabio — rzekła Dyana rumieniąc się. Jak tutaj przybyłeś?
— Mam parę wybornych koni; siadłem na jednego i wyjeżdżam stępa, zatrzymując się przed szyldami i napisami; skoro widzę, że mniej na mnie zważają, ruszam galopem i w dwudziestu minutach, aż trzy mile przebiegam. W lasku de Meridor, mur parku znajduję, lecz mur długi, a park ogromny. Wczoraj, przez cztery godziny na niego patrzałem, drapiąc się tu i owdzie i spodziewając się was widzieć. Nakoniec prawie do rozpaczy przywiedziony zostałem, widząc was wchodzące do domu; dwa psy barona łasiły się do was. a pani de Saint-Luc trzymała w ręku kuropatwę, do której one skakały nie mogąc jej dostać, w końcu znikłyście panie. Przeskoczyłem mur, przybiegłem gdzie byłyście przed chwilą, ujrzałem trawę zgniecioną. wniosłem ztąd, żeście to miejsce na spoczynek obrały. Przyznam się, że bardzo byłem strudzony.
— Przez brak przyzwyczajenia — przerwała Joanna z uśmiechem.
— Nie przeczę pani, prócz tego, podarłem suknię drapiąc się no drzewach, ale hojnie za wszystko jestem wynagrodzony widząc panie.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/834
Ta strona została przepisana.