— Czy mogę teraz mówić?
— Mów pan.
— Szczerze?
— Proszę.
— Wszystko co powiedziałaś, nie pochodziło z serca.
— Jakto?
— Słuchaj mnie pani cierpliwie; to są tylko sofizmaty.
Dyana zrobiła poruszenie.
— Każda zasada — rzekł Bussy — jest bezużyteczną, gdy nie ma zastosowania. Za twoje sofizmaty pani, winienem ci powiedzieć prawdę. Mówisz, że masz pana; ale czyś go sama wybrała? Bynajmniej, przeciwności narzuciły go, uległaś im. Teraz zamierzasz cierpieć całe życie, a moim jest obowiązkiem, uwolnić cię od tych cierpień.
Dyana chciała przerwać; lecz Bussy ją powstrzymał.
— Wiem co pani chcesz odpowiedzieć. Powiesz, że gdybym go wyzwał i zabił, więcej mnie widzieć nie zechcezz. Dobrze, umrę z rozpaczy nie mogąc cię widzieć, ale będziesz wolną, ale będziesz szczęśliwą, ale będziesz mogła uszczęśliwić innego człowieka, który powie, z radością: Dzięki ci,
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/837
Ta strona została przepisana.