życie, dla skrócenia cierpień twoich. Oto co uczynię, abyś nie była wieczną niewolnicą, i abyś nie czyniła drugich nieszczęśliwemi.
Bussy wzruszył się, wymawiając te wyrazy.
Dyana czytała w jego jasnem spojrzeniu całą, moc postanowienia; pojęła co mówił i co chiał uczynić; wiedziała, że niechybnie wyrazy jego zmienią, się w czyn, a przecież czuła, jak jego siła słabnie pod jej spojrzeniem.
— Dziękuję — rzekła. — Bardzo pan jesteś delikatny, że chcesz ulżyć nawet wyrzutom sumienia. Teraz, czy będziesz mię kochał do śmierci, jak mówisz?... Czy nie będę igraszką twojej fantazyi i czy nie każesz żałować przywiązania pana de Monsoreau?... Ale nie, ja nie powinnam dyktować warunków; jestem pokonaną, twoją, zawisłą od ciebie. Pozostań moim przyjacielem, a ponieważ życie moje do ciebie należy, czuwaj nad niem.
To mówiąc, Dyana białą swoją rękę oparła na ramieniu Bussego, do drugiej przylepił on miłośnie usta.
Zadrżała na całem ciele.
W tej chwili, dało się słyszeć stąpanie Joanny, która lekko kalsnęła.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/839
Ta strona została przepisana.