Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/84

Ta strona została przepisana.

— Przedewszystkiem winianem ci podziękować za zrobioną przysługę.
— Przykroby mi było — odrzekł Saint-Luc — widzieć poległym tak walecznego męża. Sądziłem, że zginąłeś.
— O mało, ale...
— Jakto?
— Tak, za niewielką ranę, odpłaciłem z procentem Schombergowi i d’Epernonowi. Co zaś do Quelusa, powinien być wdzięczny twardości swojej czaszki. Nie widziałem w mojem życiu podobnej.
— Opowiedz mi twoję przygodę — mówił Saint-Luc ziewając — to mnie nieco rozerwie.
— Teraz nie mam czasu, mój drogi; prócz tego, po co innego przyszedłem. Jak widzę, bardzo się nudzisz.
— Po królewsku.
— A więc przyszedłem cię zabawić; piękne za nadobne.
— Bardzom ci wdzięczny, bo z nudów, równie jak od szpady umierać można; nawet pierwszy środek, chociaż powolny, pewniejszy.
— Biedny hrabio — mówił Bussy — zatem, jesteś więźniem?
— Więcej jak więźniem; zaiste król jest bardzo łaskawy, bo od wczoraj więcej się nakrzy-