na, aby przypomnieć przyjaciółce, że ją samą pozostawiła.
Serce Dyany przepełniało się radością. Czuła w sobie młodość, piękność i miłość zarazem.
Gdy biegła, zdawało się jej, że dusza wyrywa się z ciała, i chce ulecić wysoko, daleko ku niebu.
Ale z domu do zwierzyńca było daleko.
Małe stopki wikłały się w trawie, a oddechu brakowało.
Nie mogła więc przybyć na umówione miejsce aż wtedy, gdy Bussy mur przeskakiwał.
Widział ją biegnącą; przybyła do niego z wyciągnionemi rękami.
Powitanie było długie i serdeczne.
O czem mówili?... kochali się.
O czem myśleli?... widzieli się.
Czego pragnęli?... siedzieli przy sobie i trzymali się za ręce.
Dzień minął jak godzina.
Gdy Dyana ocuciła się z owego snu słodkiego, przycisnął ją do serca i rzekł:
— Dyano, zdaje mi się, ze od dzisiaj widzę jasno drogę, wiodącą do wieczności. Ty jesteś światłem, które mi szczęście odsłania; nie znałem nic na tym świecić i mogę powtórzyć, co ci wczo-
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/844
Ta strona została przepisana.