Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/850

Ta strona została przepisana.

Heroldowie spojrzeli i nie wiele do słów tych przywięzywali wagi, widząc przed sobą dwóch mężczyzn okrytych pyłem, spoconych i na nędznych koniach siedzących.
— Ho! ho!... — mówił Bussy postępując ku nim — czy pana nie znają w jego własnym domu? Niech przyjdzie marszałek służby.
Ton rozkazujący zadziwił heroldów, jeden z nich zbliżył się.
— Jezus!... — zawołał z przestrachem patrząc uważnie na księcia — wszak to nasz książę i pan?
Księcia łatwo było poznać po niekształtności nosa, przedzielonego na dwie części, jak o tem mówi piosnka Chicota.
— Jego książęcą mość!... — dodał chwytając za rękę drugiego herolda.
— Teraz wiesz dobrze — rzekł Bussy — nadmij się, niech się twoja trąba zapoci i niech wie całe miasto, że książę przybył. My Mości książę, idźmy wolno do zamku, za nim przyjdziemy, wszystko będzie gotowe na nasze przyjęcie.
W rzeczy samej, na pierwszy odgłos heroldów, liczne poformowały się grupy; na drugi, dzieci i kumy przybiegli ze wszystkich stron,