wołając: książę jest w mieście!... niech żyje książę!
Gubernator, pierwsi ze szlachty, rzucili się ku pałacowi, a za nimi tłumy ludu.
Jak to powiedział Bussy, władze miasta przed księciem przybyły do zamku. Jego książęca mość przebywając dziedzińce nie mógł się przecisnąć; lecz Bussy, polecił heroldowi, aby kazał rozstąpić się ludowi i tym sposobem książę przeszedł swobodnie, aż do schodów ratusza.
Bussy szedł w tyle.
— Panowie lennicy — rzekł książę — przybyłem do mojego dobrego miasta Angers. W Paryżu, niebezpieczeństwa zagrażały mojemu życiu, nawet wolność postradałem. Dzięki moim przyjaciołom, udało mi się umknąć.
Bussy przygryzł usta, bo odgadł znaczenie tej mowy z szyderczego spojrzenia Franciszka.
— Przybywszy do waszego miasta, czuję się bezpiecznym — dodał książę.
Urzędnicy zdumieni wołali: Niech żyje książę!
Lud spodziewający się uczt, krzyczał z całej siły: niech żyje książę!
— Wieczerzy — mówił książę — od rana nic w ustach nie miałem.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/851
Ta strona została przepisana.