berga i ja ich nie lubię; ale potrzeba na tem poprzestać i czekać chwili stosownej.
— I w tem jest coś, Mości książę...
— Zabij ich, zahij obudwóch, wszystkich czterech nawet, a wdzięcznym ci będę; ale nie drażnij się z niemi, osobliwie, gdy jesteś oddalony, bo wszystko złe potem na mnie spada.
— Cóż uczyniłem temu gaskończykowi?
— Mówisz o d’Epernonie, nieprawdaż?
— Nieinaczej.
— Kazałeś go ukamienować?
— Ja?
— Tak dalece, że mu podarli kaftan i płaszcz w kawałki i zaledwie do Luwru powrócił.
— Wybornie, przejdźmy do niemca. Cóż Schombergowi zrobiłem?
— Może zaprzeczysz, że go kazałeś w indygo ufarbować? Kiedym go widział we trzy godziny potem, cały był niebieski.
Książę pomimo woli śmiać się zaczął, a Bussy przypomniawszy sobie wypadek, naśladował go.
— A zatem — rzekł — myślą, że to mój figiel?
— A może mój?
— I śmiałeś Mości książę, czynić mi
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/857
Ta strona została przepisana.