snem na ośm mil w około, a miasta i wsie podawały sobie tę wiadomość.
Bussy przygotował urzędowe przyjęcia, ucztę i mowy; myśląc, że kiedy książę będzie przyjmował, mówił i jadł, on znajdzie czas zobaczenia Dyany, chociaż na chwilę.
Powrócił więc do domu, dosiadł konia i galopem ruszył do Meridor.
Książę pozostawiony sam sobie, miał bardzo piękną mowę i sprawił nią cudowny skutek; mówił o Lidze, o związku z Gwizyuszem i o prześladowaniu, jakiego doznał, w skutek przychylności ludu paryzkiego.
Po mowie, przejrzał szlachtę, uważając bacznie kogo brakuje.
Gdy Bussy powrócił była czwarta po południu; zeskoczył z konia i przedstawił się księciu, okryty pyłem i potem.
— A! mój Bussy — mówił książę — jak uważam, pracujesz.
— Jak widzisz, Mości książę.
— Gorąco ci?
— Biegłem prędko.
— Bądź ostrożnym, abyś nie zachorował.
— Nie ma żadnego niebezpieczeństwa.
— Zkąd przybywasz?
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/869
Ta strona została przepisana.