O ostatnim przedmiocie nie wiele Bussy myślał, bo książę Andegaweński lubił przysłowie: „Scipta manent“.
Uzbrojony przeciw złym myślom księcia, chciał coś z jego oczów wyczytać, ale na próżno.
— A! to ty?... — rzekł książę.
— Tak, Mości książę; nie mogłem spać myśląc o interesach Waszej książęcej mości. Od czegóż zaczniemy? Chociażby zapolować — cicho mówił Bussy — zupełnie zapomniałem o tem zatrudnieniu.
— Jakto!... — odrzekł książę — mówisz, że myślałeś noc całą o moich interesach, a teraz polowanie mi radzisz?
— Prawda, przytem psów nie mamy.
— Ani wielkiego łowczego.
— Jabym polowanie znalazł przyjemniejszem bez niego.
— Ja zaś bez niego obejść się nie mogę.
Książę wymówił te wyrazy znacząco.
Bussy to zauważył.
— Ten człowiek — rzekł — ma swoję wartość.
Książę uśmiechnął się.
— Rozumiem ten uśmiech — rzekł Bussy, zdaleka od Monsoreau!
— Ty go nie lubisz?... — zapytał książę.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/876
Ta strona została przepisana.