— Monsoreau?
— Tak, lecz za co; że mnie jest przychylny?
— Bardzo go żałuję.
— Cóż to ma znaczyć?
— Bo im go wyżej Mość: książę wyniesiesz, tem spadom okropniej.
— Widzę, że w dobrym jesteś humorze.
— Ja?
— Tak; kiedy jesteś w dobrym humorze, to zwyczajny twój styl mówienia. Mniejsza o to, ja utrzymuję, że Monsoreau będzie mi tu użyteczny.
— W czem?
— Ma dobra w tej okolicy.
— On?
— On, czy jego żona.
Bussy przygryzł usta; książę znowu skierował rozmowę na ten sam przedmiot.
— Meridor — rzekł — jest o trzy mila od Angcrs, alboż nie wiesz o tem, ty, który mi przyprowadziłeś starego barona.
— Prawda — odrzekł Bussy — przyprowadziłem go, bo się czepił mojego płaszcza, którego nie chcąc uciąć poły, jak święty Marcin, musiałem go przywieść przed Waszą ksią-
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/877
Ta strona została przepisana.