— Jakto!... myślisz...
— Mości książę, prawdziwa odwaga jest także przezorną.
Książę zamyślił się.
— Więc rozkażę sto pięćdziesiąt....
I powtórnie ku drzwiom postąpił.
— Zatrzymaj się! — zawołał książę.
— Dlaczego?
— Czyśmy bezpieczni w Angers?
— Miasto choć nie warowne, ale dobrze strzeżone.
— Zapewne, ale może być źle; jakkolwiek jesteś waleczny, wszędzie na raz być nie możesz.
— Nieinaczej.
— Ponieważ nie jestem bezpieczny w mieście, ponieważ sam Bussy powątpiewa...
— Ja nie powątpiewam, ale...
— Jakkolwiek bądź, ale zabezpieczyć się trzeba.
— Masz słuszność, Mości książę.
— Trzeba opatrzyć zamek i wzmocnić okopy.
— Przedewszystkiem okopy... i...
Bussy nie przyzwyczajony lękać się, nie znalazł wyrazów na objawienie trwogi.
— Prócz tego, inne mam myśli.
— — Jak uważam, płodny poranek dzisiejszy.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/881
Ta strona została przepisana.