Ta strona została przepisana.
miejsce opróżnione, następnie ucałowali rękę księcia, a w końcu, rzucili się w objęcia Bussego.
— Niech Mości książę raczy policzyć swoję gwardyę — rzekł Bussy cicho do księcia.
— A to na co?
— Przeliczyć na oko, nie po jednemu.
— Będzie najmniej sto pięćdziesiąt ludzi.
— Najmniej... zapewne.
— A więc?...
— To widzę mężne wojsko, skoro je trzech pobiło.
— Cóż z tego?...
— Wyjdź, Mości książę z niemi w pole.
— Wyjdę z trzema, którzy ich pobili — odrzekł Franciszek.
— A, to co innego — zakończył Bussy — niech żyją tchórze!