nim codziennie, a był mu darowany przez pana de Bussy; dzisiaj nawet byłby na nim pojechał, gdyby nie to, że chciał spróbować koni z Tours sprowadzonych.
— Zdaje mi się, ze mam dobre oko.
Mastalerz się zbliżył.
— Osiodłaj Rolanda — rzekł marszałek.
Koń hrabiego de Monsoreau wszedłszy do stajni, wyciągnął się na słomie, nie czekając aby go rozsiodłano.
Rolanda niebawem okulbaczono.
Pan de Monsoreau wskoczył na niego i zapytał raz jeszcze, w którą stronę udał się książę.
— Wyjechał tą bramą i tą ulicą — odrzekł marszałek, wskazując tę samą stronę, którą straż pokazała.
— Na honor — rzekł Monsoreau, puszczając cugle koniowi i widząc, że on sam się kieruje — ten koń ma węch cudowny.
— O!.. bądź pan spokojny — rzekł marszałek — słyszałem od pana de Bussy i od jego lekarza Remyego, że to bardzo zmyślne zwierzę, że przeczuje swoich i pójdzie za niemi. Patrzaj pan, jakie piękne ma nogi, jak jeleń...
Pan de Monsoreau przechylił się.
W rzeczy samej, koń nieczekając rozkazu,
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/900
Ta strona została przepisana.