go miał ważny interes, dlaczegóż próżno czas tracić?...
Znowu mu nowa mysi przyszła.
Przeleźć mur na powrót i wziąć konia, którego znalazł przy murze.
Chęć zemsty sił mu dodała.
Pnąc się i chwytając gałęzi, zszedł na dół, lecz jakież było jego zdziwienie, gdy zamiast dwóch koni, nieznalazł żadnego.
Myśl, jaka mu przyszła, była już wykonaną przez jego nieprzyjaciela.
Pan de Monsoreau, pieniąc się z gniewu, groził pięścią złemu duchowi, który zapewne śmiał się z niego w cieniu drzew; lecz że wolę miał silną, więc mimo przeciwności, skróconą drogą, którą znał od dzieciństwa, udał się do Angers.
We dwie godziny przybył do bram miasta, zmęczony i spocony; lecz zapał dodawał mu siły, a hrabia, jak wiemy, był człowiekiem upartym bardzo.
Jedna myśl jeszcze była mu podnietą; zapytać oto straży, którędy człowiek z dwoma końmi powrócił.
Myślał nie szczędzić kieski i obietnic, byle się czego pragnął dowiedzieć.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/907
Ta strona została przepisana.