jak nam nieba sprzyjają; co chcemy, mamy natychmiast.
Monsoreau pomieszany przyjęciem księcia, wcale mu nie zwyczajnem, powitał obecnych w milczeniu i odwrócił głowę, jak sowa światłem olśniona.
— Siadaj i jedz — rzekł książę, pokazując panu de Monsoreau miejsce wprost siebie.
— Mości książę — odpowiedział pan de Monsoreau — chociaż mi się pić i jeść chce! chociaż jestem strudzony, nie będę jadł, pił, ani usiądę, póki nie dopełnię ważnego do Waszej książęcej mości poselstwa.
— Przybywasz z Paryża, wszak prawda?
— Jak można najśpieszniej.
— A więc słucham cię.
Monsoreau zbliżył się do Franciszka i z uśmiechem na ustach, złością w sercu — rzekł cicho: — Królowa matka Waszej książęcej mości; wybiera cię Go odwiedzić.
Książę, na którego wszystkich oczy były zwrócone, starał się nagłą objawić radość.
— Wybornie — rzekł — dziękuję ci panie de Monsoreau, zawsze jesteś mi wiernym. Wieczerzajmy, panowie.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/911
Ta strona została przepisana.