Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/918

Ta strona została przepisana.

nie twój więzień się udusił. Muszę ci powiedzieć komplement, że jesteś większym politykiem, aniżeli sądziłem.
— Nieszczęsny!... — zawołał Henryk — to być nie może.
— Tem gorzej — rzekł Chicot.
— Pójdź, pójdź.
Henryk wciągnął Chicota do pokoju księcia.
Okno było otwarte i pełno ciekawych, którzy oglądali drabinkę przywiązaną do balkonu.
Henryk zbladł jak śmierć.
— Mój synku — rzekł Chicot — wcale nie to, co myślałem.
— Uszedł! uszedł!... — wykrzyknął Henryk tak grzmiącym głosem, że wszyscy dworzanie się odwrócili.
Oczy króla ciskały błyskawice, a ręka konwulsyjnie ściskała rękojeść szpady.
Schomberg rwał włosy z głowy, Quelus bil twarz pięściami, a Maugiron głową o mur uderzał z rozpaczy.
Epernon znikł pod pozorem ścigania księcia.
Widok cierpienia ulubieńców, uspokoił króla.
— Daj pokój, daj pokój — rzekł do Maugirona, w pół go ujmując.