— Kto?.. wszyscy twoi nieprzyjaciele, albo raczej twój nieprzyjaciel.
— Jaki?
— A!.. mój synu, przecież powinieneś znać twojego nieprzyjaciela, bo to Karola, mój i twój zarazom.
— Chcesz mówić, matko, o Henryka Nawarskim?...
— Tak, o Henryku.
— Jego nie ma w Paryżu.
— Albo ty wiesz?.. masz oczy i uszy, ale nie widzisz, ani słyszysz. Masz ludzi około siebie, ale on; głusi i ślepi.
— Henryk Nawarski!... — powtórzył Henryk.
— Mój synu, każde nieszczęście, jakie ci się przytrafiło, albo przytrafi, jemu możesz przypisać. Uderz, gdzie on jest, a uderzysz słusznie. O!.. ten człowiek, to miecz Boży zawieszony nad domem Walezyuszów!
— Zatem myślisz matko, że niesłusznie obwiniam Andegaweńczyków?...
— Najniesłuszniej; radzę ci, odwołaj rozkazy i staraj się, aby nie było zapóżno.
I pochwyciwszy syna za rękę, popchnęła go ku drzwiom z nadzwyczajną siłą.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/926
Ta strona została przepisana.