Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/953

Ta strona została przepisana.

czterech jeźdźców, za któremi piesi i konni zdążali.
Jeźdzcy wjeżdżali do Luwru nie zważając na dwóch mężczyzn stojących nad fosą.
— Schomberg!... — zawołał król — Schomberg!
— Hola! kto mnie woła?
— Pójdź, pójdź tutaj.
Schomberg poznał głos i przybliżył się.
— A! dla Boga, to król.
— Ja sam, który ciebie szukałem a nie mogąc znaleźć, czekałem niecierpliwie. Coście robili?
— Cośmy robili?... — powtórzył drugi jeździec zbliżając się.
— Ach! pójdź, pójdź Quelus — mówił, król — a drugi raz nie oddalaj się bez mojego pozwolenia.
— Nie ma potrzeby, dodał trzeci, w którym król poznał Maugirona, wszystko skończone.
— Jakto skończone?... — powtórzył król.
— Bogu dzięki!... — rzekł Epernon ukazując się nagle.
— Hosanna!... — wykrzyknął Chicot wznosząc ręce do góry.