Poznał go po skrzyżowanych rękach i po baczności, z jaką patrzył na karmiące się konie.
— Przyjacielu — rzekł hrabia — czy konie księcia są przyzwyczajone same wracać do domu?...
— Bynajmniej, panie hrabio, lecz o którym to koniu chcesz mówić?
— O Rolandzie.
— Prawda; on sam wczoraj powrócił; ale to koń bardzo zmyślny.
— Uważałem, czy mu się to często przytrafia?...
— Bynajmniej; zwyczajnie jeździ na nim książę Andegaweński, który jest wybornym jeźdźcom i którego zrzucić nie łatwo.
— I mnie, mój przyjacielu — rzekł hrabia nieco urażony, posądzeniem, że jeździć nie umie — i mnie Roland nie zrzucił, bo nie ubliżając księciu i ja nie źle jeżdżę. O! nie zrzucił mnie; przywiązałem go tylko do drzewa, a sam udałem się do pewnego domu. Skoro powróciłem, konia nie było, i sądziłem, że go kto albo ukradł, albo zrobił mi figla; otóż dlatego się pytałem, czy ma zwyczaj sam powracać do stajni.
— Wrócił sam, jak to marszałek panu hrabiemu powiedzieć miał honor.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/960
Ta strona została przepisana.