— To szczególniejsza! — rzekł Monsoreau.
Zamyślił się nieco, a potem mówił:
— Czy książę często jeździ na tym koniu?
— Nim przyszły inne, prawie codziennie na nim jeździł.
— A wczoraj, czy książę późno powrócił?
— Na godzinę może przed panem.
— Na jakim jeździł koniu? czy czasem nie na skarogniadym, z białemi pęcinami i gwiazdką na czole?
— Nie, panie; wczoraj książę jeździł na Izolinie, oto na tej...
— A w orszaku księcia, czy nie było kogo, któryby jeździł na opranym przezemnie koniu?
— Nie znam podobnego konia.
— Dobrze — rzekł Monsoreau miarkując swoję niecierpliwość.
— Dziękuję, osiodłaj mi Rolanda.
— Pan hrabia żąda Rolanda?
— Tak jest; może książę niepozwolił go używać?
— I owszem, koniuszy księcia polecił mieć wszystkie konie na pana hrabiego rozkazy.
Trudno się było gniewać na tak uprzejmego księcia.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/961
Ta strona została przepisana.