Pan de Monsoreyu dał znak masztalerzowi, aby mu osiodłał Rolanda.
Co zrobiwszy masztalerz, założył trenzlę i przyprowadził konia hrabiemu.
— Słuchaj — rzekł hrabia — i odpowiadaj na to o co cię będę pytał.
— Dobrze.
— Wiele bierzesz na rok?
— Dwadzieścia talarów.
— A czy chcesz zarobić dziesięć razy tyle?
— O! Boże; lecz jakim zarobię sposobem?
— Dowiedz mi się, kto jeździł wczoraj na skarogniadym koniu z białemi pęcinami i gwiazdką na czole.
— To bardzo trudno; tylu panów przyjeżdża do księcia.
— Prawda; ale dwieście talarów warte są pracy.
— Ja też nie uchylam się od tego.
— Dobrze; twoja chęć mi się podoba. Otóż masz zadatku dziesięć, abyś nie myślał, że praca będzie daremną.
— Dziękuję.
— Powiedz księciu, że pojechałem na przejrzenie lasów do polowania.
Zaledwie hrabia skończył te wyrazy, gdy tentent ostrzegł go, że ktoś przybywa.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/962
Ta strona została przepisana.