Odwrócił się.
— To pan de Bussy! — rzekł.
— Dzień dobry, panie de Monsoreau; ty w Angers! jakiż cud?
— A ty panie?... mówiono, żeś chory!
— Byłem — odpowiedział Bussy — nawet mój lekarz zaleca mi dotąd spoczynek. A! pan pojedziesz na Rolandzie, jest to koń, którego sprzedałem księciu i z którego tak jest zadowolony, że co dzień na nim jeździ.
Monsoreau zbladł.
— Tak, rozumiem — rzekł — to jest wyborny koń.
— I pan go na pierwszy rzut oka poznałeś?
— Nie od dzisiaj go znam — odparł hrabia wczoraj na nim jeździłem.
— I dzisiaj masz pan jeszcze ochotę?
— Tak panie hrabio’.
— Za pozwoleniem — rzekł Bussy — miałeś pan przygotować nam polowanie?
— Książę żąda polować na jelenia.
— A mówią, że ich dosyć w tej okolicy.
— Bardzo wiele...
— W którą udasz się pan stronę?
— Ku Meridor.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/963
Ta strona została przepisana.