Ta strona została przepisana.
— Ku Meridor — powtórzył Bussy blednąc pomimowoli.
— Czy pan chcesz mi towarzyszyć? — zapytał Monsoreau.
— Bardzo dziękuję, muszę się położyć, bo mię znowu napada gorączka.
— A to co!... — zawołał głos donośny — pan Bussy wychodzi bez mojego pozwolenia.
— Baudouin — rzekł Bussy — byłem pewny, że mię wyłajesz. Żegnam cię hrabio. A pamiętaj o Rolandzie.
— Bądź spokojny.
Bussy oddalił się, a Monsoreau wskoczył na siodło.
— Co panu jest? — zapytał Baudouin — sądziłem żeś chory, tak blady byłeś.
— Czy wiesz gdzie on jedzie? — zapytał Bussy.
— Nie.
— Do Meridor.
— Czy myślałeś, że minie swój dom?
— Ale co to będzie po wczorajszym wypadku?
— Pani de Monsoreau zaprzeczy.
— Ależ on widział...
— Powiedz mu, że miał mgłę na oczach.