— Dyana nie będzie miała odwagi...
— O! panie Bussy, powinieneś lepiej znać kobiety.
— Remy, mnie bardzo źle.
— Wierzę temu; lecz wracaj pan do siebie bo właśnie przepisałem ci...
— Co takiego?
— Udko pulardy, kawałek szynki i ciasto z rakami.
— Nie mam apetytu.
— Dla tego właśnie, jeść każę.
— Remy! mam przeczucie, że ten gbur zrobi w Meridor awanturę. Powinienem był z nim jechać, skoro mnie zapraszał.
— A to po co?
— Abym Dyanie odwagi dodał.
— Ona sama ją znajdzie, mówiłem i jeszcze raz powtarzam, że nie dobrze, aby pana chodzącym widziano. Dla czego pan bez mojego pozwolenia wyszedłeś?
— Byłem bardzo niespokojny; nie mogłem usiedzieć.
Remy wzniósł ramiona do góry, odprowadził Bussego, zamknął drzwi i posadził go przy stole; w tym czasie, Monsoreau przejeżdża przez bramę miasta.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/965
Ta strona została przepisana.