wając zęby złotą, szpilka,, bardzo jesteś grzeczny, lecz nie sądzę, aby się można znudzić z piękną żoną, wobec tak pięknej natury.
— Wszak połowę mojego życia w lasach spędziłem?
— Dlatego właśnie, tutaj nudzić się nie powinieneś. Mnie się zdaje, że im więcej przebywa się w lesie, tem więcej go się lubi. Patrzaj jaki piękny park! Ja z boleścią ztąd wyjadę i lękam się chwili, w której to nastąpi.
— Dla czegóż masz wyjeżdżać?
— Człowiek nie jest panem przeznaczenia. Człowiek, to liść upadły z drzewa, którym wiatr pomiata, pędzi go, a on nie wie gdzie się zatrzyma. Ty jesteś bardzo szczęśliwy.
— Kto? ja?
— Ponieważ możesz tu zamieszkać.
— Jednakże niezabawię długo.
— Nie ze wszystkiem temu wierzę.
— O! ja nie zapalam się jak ty do pięknej natury i wcale tego parku nie znajduję zachwycającym.
— Czy tak?... — zapytał Saint-Luc.
— Nie inaczej.
— Dla czego?
— Bo mi się nie bardzo bezpiecznym wydaje
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/973
Ta strona została przepisana.