Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/979

Ta strona została przepisana.

— Ale mimo tego, wiem że nie on...
— Skoro nie on, to się już nie domyślam.
— Przecież mieszkasz w zamku i powinienbyś wiedzieć.
— Zaczekaj — rzekł Saint-Luc.
— Aha!...
— Jeszcze mam myśl jednę. Skoro nie ty i nie książę, to pewnie ja.
— Ty?
— Dla czegóźby nie?
— Na co masz przez mur przełazie, kiedy i tak moeższ bywać w parku?
— Wszak wiesz, że mam swoje fantazye — odparł Saint-Luc.
— Na cóżbyś miał uciekać, kiedy ja z muru patrzyłem?
— Miałem moje powody.
— Bardzo źle — rzekł hrabia nie mogąc już gniewu powściągnąć.
— Ja wcale nie przeczę.
— Żartujesz ze mnie — mówił hrabia blednąc — trochę za długo, kwadrans przeszło.
— Mylisz się hrabio — odpowiedział Saint-Luc pokazując zegarek — już dwadzieścia minut.
— Obrażasz mię.