Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/980

Ta strona została przepisana.

— Alboż ja nie jestem obrażony podobnemi pytaniami?
— A! teraz widzę...
— Co widzisz?
— Że jesteś w porozumieniu ze zdrajcą, którego byłbym zabił, gdybym był znalazł...
— Ale to mój przyjaciel — rzekł Saint-Luc.
— Jeśli tak jest, ciebie zamiast niego zabiję.
— W twoim własnym domu, nawet bez ostrzeżenia!
— Jakto!... jeszcze mam nędznika oszczędzać?
— Panie Monsoreau — rzekł Saint-Luc z powagą, — źle jesteś wychowany. Jakto obcowanie ze zwierzętarni czyni dzikim człowieka!
— Czy nie widzisz, że jestem wściekły?... — wykrzyknął hrabia stając przed Saint-Lucem z założonemi rękami i twarzą, którą wykrzywiała boleść serca.
— Widzę; złość ci nie do twarzy, jesteś straszny panie de Monsoreau.
Hrabia pomimo woli dotknął szpady.
— Ostrożnie — rzekł Saint-Luc — pan mię