— Każdy robi, co może — odpowiedział Saint-Luc w bok się cofając, A co, czym źle postąpił? Do tej chwili, miałeś pięćdziesiąt pchnięć, teraz dam ci dziewięćdziesiąt dziewięć.
Z siłą i zręcznością, których pan de Monsoreau nie spodziewał się w zniewieściałym młodzieńcu, Saint-Luc zadał pięć pchnięć wielkiemu łowczemu, jakie on silnie odparł; szóste było pomięszane ze świstaniem mieczy i zakończyło się utopieniem szpady Saint-Luca w piersiach hrabiego.
Monsoreau stał jeszcze przez chwilę, lecz jak dąb wyrwany z korzeniem, który czeka tylko lada powiewu wiatru, aby upaść.
— Teraz — rzekł Saint-Luc — nauczyłem cię pchnięcia, będziesz leżał na miejscu, jakie ci wyznaczyłem.
Hrabiemu sił nie stało; rozwarł ręce, oczy mgła mu zakryła, nogi się zachwiały i upadł na stokrotki, które krew zaraz oblała.
Saint-Luc obtarł szpadę spokojnie i patrzył na owe zmiany, jakie ubiegające życie na twarzy piętnuje.
— Zabiłeś mnie!... — rzekł Monsoreau.
— Chciałem tego; lecz teraz, gdy leżysz na ziemi i masz umierać, żałuję tego co uczyniłem.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/984
Ta strona została przepisana.