Byłeś przebrzydłe zazdrosnym, ale i mężnym zarazem.
Zaspokojony tą mowa pogrzebową, Sain-tLuc ukląkł przy panu de Monsoreau i mówił:
— Może chcesz objawić twoję wolę ostatnią?... na honor, dopełnię jej... Raniony zwykle miewa pragnienie, może ci przynieść wody?
Monsoreau nie odpowiedział, twarz obrócił ku ziemi i gryzł trawę.
— Biedak!... — rzekł Saint-Luc podnosząc się. O! przyjaźni, jakież z ciebie wymagające bożyszcze!
Monsoreau otworzył oczy, chciał podnieść głowę lecz upadł z przeciągłym jękiem.
— Umarł!... — rzekł Saint-Luc — nie myślmy już o nim. Łatwo to mówić: nie myślmy.
Otóż zabiłem człowieka; nie powiedzą zatem, żem czas na wsi zmarnował.
Przebywszy mur, spiesznie skierował się ku zamkowi.
Naprzód spotkał Dyanę, rozmawiającą ze swoją przyjaciółką.
— Dobrze jej będzie w czarnym kolorze — pomyślał Saint-Luc.
I zbliżywszy się do obudwóch — mówił do Dyany:
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/985
Ta strona została przepisana.