Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/99

Ta strona została przepisana.

— Może lepiej, abym się oddaliła — rzekła młoda kobieta rumieniąc się.
— Jeżeli koniecznie żądasz Joanno — mówił Saint-Luc tonem smutnym, każę cię odprowadzić do pałacu Montmorency. Lecz jeżeli jesteś tak dobrą, jak się spodziewam, osłodzisz smutne chwile twemu mężowi.
— Jestem tak cierpiący na głowę, nerwy i wnętrzności, że król me zechce zatrzymywać smutnego towarzysza i zaraz mię odprawi.
Joanna spuściła oczy.
— Idź — rzekła — będę cię czekała, lecz powiem jak król: nie daj długo czekać na siebie.
— Joasiu, moja druga Joasiu — mówił Saint-Luc — powrócę jak będę mógł najprędzej. Prócz tego, mam jednę myśl, którą ci za powrotem udzielę.
— Masz myśl... która cię uwolni?
— Spodziewam się.
— A więc idź.
— Kasper — rzekł Saint-Luc — nie pozwalaj wchodzić nikomu. Za kwadrans zamknij drzwi na klucz i przynieś mi go do króla. Następnie, powróć do pałacu i powiedz, aby byli spokojni o panią hrabinę. Jutro możesz tu przyjść.
Kasper przyrzekł wykonać rozkazy uśmie-