Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/995

Ta strona została przepisana.

— A więc cóż począć? trzeba się zniżyć. Pierwszy raz w ten sposób wjeżdżam do miasta.
Te wyrazy, wymówione ze znaczeniem, dały wiele do myślenia obecnym, nawet Bussy pokręcił wąsa i spojrzał na stronę.
— Nie spodziewałeś się tego — rzekł mu Livarot do ucha.
— Daj pokoi — odrzekł Bussy.
Przeprowadzono kolaskę przez bramę i królowa wsiadła w nią znowu.
Bussy i jego przyjaciele wsiedli na konie i jechali obok kolaski.
— Gdzie mój syn! — rzekła nagle Katarzyna — nie widzę księcia Andegaweńskiego?
Wyrazy, które chciała powściągnąć, wymknęły się pełne gniewu.
Nieobecność Franciszka była nadmiarem uchybienia.
— Książę jest chory — rzekł Bussy — i dla tego nie może mieć zaszczytu przyjęcia Waszej królewskiej mości.
Tu Katarzyna największą okazała obłudę.
— Chory! — zawołała — moje biedne dziecię. Panowie, spieszmy się; trzeba czuwać nad chorym.
— Spieszmy jak można — odrzekł Bussy